Piwka? - Chętnie, nie odmówię!
Fajka? - W zasadzie miałem rzucić, ale jak już częstujesz...
Każdy z nas ma jakieś słabości, górnolotnie nazywane uzależnieniami. Nieważne, czy jest to alkohol, czy są to fajki, seks a nawet słodycze. To może być wszystko. Oglądanie seriali, zakupoholizm, Niektórzy "kolekcjonują" zwierzęta (najlepsze są te wypchane), znaczki czy inne pierdoły, potrafiąc dać się pokroić za jakiś wytrawny okaz.Ogólnie rzecz ujmując: co kto lubi.
Największa zabawa zaczyna się kiedy zdajemy sobie sprawę z ogromu naszego problemu i postanawiamy "rzucić". Zaczyna się od wielkich deklaracji, stajemy przed wszystkimi dumni niczym pawie w okresie godowym. Najlepsze jest kiedy ten paw wyszukuje sobie niezwykle ważnych dat dla rozpoczęcia swojej misji. Są różne typy przypadków (potwierdzone badaniami środowiskowymi):
- TYP PONIEDZIAŁKOWY: od poniedziałku się odchudzam. No bo kurde...jest niedziela, święto, ciasto samo się nie zje...a takie pyszne mama upiekła.
- TYP ŚWIĄTECZNY: po świętach przestaję palić. Przed świętami tyle stresów: czy karp zdąży się upiec do wigilii? Czy pies przemówi? Czy dostanę rózgę? I jak tu rzucić te fajki.
- TYP WAKACYJNY: w wakacje przestaje pić (alkohol moi drodzy-w razie wątpliwości). Słońce, plaża, nagie kobiety. I gdzie ja tam z piwnym brzuchem?
- TYP RELIGIJNY: od jutra czekam z seksem do ślubu (dzisiaj jeszcze sobie użyję, a co!). Trzeba się ogarnąć, żeby w piekle nie skończyć.
- TYP OSZCZĘDNY: jak dostanę wypłatę przestanę przepieprzać kasę na głupoty (złudne twe nadzieje). Emerytura z nieba nie spłynie.
Nasz brak samozaparcia to chyba choroba cywilizacyjna. To nie są postanowienia a nasza misja to tylko bańka mydlana. Różowa w dodatku. Jeśli czegoś chcemy to po prostu to zróbmy. Tak naprawdę to tylko wymówki. Postanowić to łatwo, ale zrobić to już "nie ma komu".
Ale ostatnio usłyszałam ciekawszą historię. Pewien ktoś rzucił palenie. Nawet na prawie rok. Więc w jakimś stopniu misję wypełnił. Ostatnio, wiecie stresy i wrócił do swojego wstrętnego nałogu (fajki? bleee!). Usłyszałam wtedy, że nie sztuką jest rzucić a po jakimś czasie zabawa się kończy. Bo co to za wyzwanie jak już nie palę i mnie nie ciągnie? Więc trzeba sobie stawiać nowe poprzeczki, urozmaicić trochę życie. Popalę trochę i znowu rzucę - zabawa się zaczyna.
Drodzy Męczennicy, nie stawiajcie sobie misji, której nie zamierzacie wypełnić. Wstyd mi za Was. I za siebie.
Pozdrawiam,
Hania nałogowiec.
0 komentarze :
Prześlij komentarz